A oto fragmenty relacji nadesłanej przez uczestników Rajdu Lajkonika:
„Zacznijmy od miejsca w którym skończyliśmy ostatnią relację – od przyjazdu do miasta Wołgograd. Po noclegu w mieszkaniu naszego gospodarza Siergieja, wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Pierwszym punktem było muzeum bitwy o Stalingrad. Jest to sporych rozmiarów gmach zlokalizowany u wybrzeży Wołgi. Zwiedzanie wzbudza mieszane uczucia. Z jednej strony imponujące zbiory broni i urządzeń wojskowych rozmieszone w przypominających labirynt korytarzach, wprawiają w osłupienie i skłaniają do refleksji na temat rozmiaru prowadzonych w tamtych czasach działań wojennych i związanych z nimi przemysłem oraz logistyką. Z drugiej strony mamy liczne rekonstrukcje działań na froncie okalającym miasto i widzimy mordujących się nawzajem ludzi. Zamysłem budowy muzeum była zapewne chęć gloryfikacji bohaterów poległych w obronie ojczyzny i miasta oraz propagandowe uwypuklenie potęgi i zasług Związku Radzieckiego.”
„Po opuszczeniu muzeum spacerowym krokiem poszliśmy wzdłuż prospektu biegnącego równolegle do Wołgi i oczom naszym ukazał się największy jaki widzieliśmy pomnik Lenina. Pomimo upływających lat drań dobrze się trzyma i swoim rozmiarem robi wrażenie na przechodniach. Gołębie i tak wiedzą swoje, my zatrzymaliśmy się na króciutko parę fotek i idziemy dalej. Wałęsając się powoli po mieście dotarliśmy do mieszkania Siergieja i tam po krótkim odpoczynku udaliśmy się jego autem na dalsze zwiedzanie. Swoim Land Cruiserem Siergiej najpierw zabrał nas pod Kurhan Mamaja. Jest to kopiec, najwyższy punkt Wołgogradu, który odegrał strategiczne znaczenie podczas bitwy. Na kopcu znajduje się monumentalny pomnik Mateczki Rosji – jest to gigantycznych rozmiarów statua kobiety trzymającej w ręku miecz i stojąca w pozycji wzywającej do walki. W pobliżu kurhanu znajduje się okrągły budynek z płonącym w środku wiecznym ogniem, na ścianach wypisane w kolumnach dziesiątki tysięcy nazwisk ofiar
bitwy. Całość znajduje się w przepięknym parku, pełnym zieleni i alejek z bujną roślinnością.(...) Kolejny punkt zwiedzania to godzinna wycieczka barką wzdłuż Wołgi, podczas której mieliśmy przyjemność podziwiać miasto nocą.”
„Kolejnego dnia ok. 10 rano wyruszamy w kierunku Samary. Cały dzień upływa na przemierzaniu trasy, maluszki bez zarzutu pokonują kilometry po rozgrzanym do niemożliwości asfalcie. Drogi w Rosji nie są wcale takie złe, przynajmniej na razie, ponoć za Uralem ma być gorzej. Podziw wzbudza w nas krajobraz przesuwający się za szybami naszych samochodów. Szosa prosta jak okiem sięgnął, a po czterech stronach świata, aż po horyzont rozciąga się step. Niecodzienny widok. Przez otwarte okna bucha rozżarzone powietrze, po kilku godzinach jazdy przyprawiające o ból głowy. Ukojenie przynosi dopiero chłodna noc spędzona za Saratowem na stepie pod rozgwieżdżonym niebem.”
„Kolejnego dnia ruszmy na trasę ok. 7 rano. W maluszku Damiana i Jana pojawił się problem ze skrzynią biegów. Przestał działać drugi i wsteczny bieg. Z racji że bez tego da się jechać postanowiliśmy podjąć działania naprawcze dopiero jak znajdziemy jakiś najazd dla samochodu. Takowy trafił się nam w miejscowości Swizań (...) Po zaglądnięciu pod spód auta okazało się że odpadła śruba mocująca skrzynię biegów do podwozia i to było przyczyną nie działania dwóch biegów. (...) Przy okazji skontrolowaliśmy poziom oleju w skrzyni, okazało się że jest niski. Wsiedliśmy w jednego maluszka i ruszyliśmy w miasto w poszukiwaniu oleju. Przypadek zaprowadził nas wprost pod drzwi salonu samochodowego Aleksandra. Aleksandr, jak nam się przedstawił elegancko wyglądający biznesman, bardzo się ucieszył na widok malucha i Polaków gdyż ma przyjaciela w Szczecinie a w Polsce robił interesy. Załatwił nam parę litrów oleju prosto z beczki, o zapłacie nawet nie chciał słyszeć. Wymieniliśmy z nim kilka zdań i wróciliśmy do zaimprowizowanego przy drodze warsztatu.”
Załoga Rajdu Lajkonika przemierzyła już 4500km
„16.08 w sobotę z samego rana wyruszyliśmy w kierunku miasta Ufa. Po krótkim czasie jazdy zatrzymuje nas milicja. Jak się okazuje, jest to jakaś komórka kontroli drogowej. W niewinnie wyglądających czterech maluchach i przy jeszcze bardziej niewinnie wyglądających ośmiu podróżnikach funkcjonariusze przystępują do poszukiwania narkotyków! (...) Chwile pożartowaliśmy i zaczęła się prawdziwa kontrola. Milicjanci kazali nam opróżnić kieszenie, porozglądali się po zakamarkach maluszków, wypytali o wszystko szczegółowo, cała akcja przebiegała w sympatycznej atmosferze bez żadnych problemów. Na koniec kontroli policmajster wskazał na Jana i kazał mu iść za sobą do budki. Trochę nas to zmartwiło, od razu pomyśleliśmy że niezwykle przedsiębiorczy funkcjonariusze rosyjskiej służby drogowej znów wymyślą sobie jakiś niebanalny pretekst żeby dostać parę dolarów. Jakież było nasze zdziwienie
gdy Jano po krótkiej chwili wrócił uśmiechnięty z otrzymanym od milicjantów, polskim „żurnalem” pod pachą. Rozradowani jedziemy dalej.”
„Po niezwykle odprężającym noclegu na luksusowej łące u skraju lasu i pożywnym śniadaniu w postaci chleba, dżemu i tego kto co znalazł w swoim maluchu ruszyliśmy w stronę Czelabińska. Droga wiedzie przez Ural. Malowniczo wijąca się wstęga asfaltu, licznymi serpentynami opadająca i wznosząca się to w górę to w dół po zielonych krajobrazach przypominających Beskidy tyle że 100 razy większe jest dla nas nie lada urozmaiceniem po nużącej jeździe przez step. Maluszki całkiem nie źle radzą sobie w górzystym terenie i dzielnie pokonują kolejne podjazdy. Pomimo tego jedzie się nie zbyt dobrze ponieważ droga jest dosyć wąska, jeździ nią masa tirów i często trzeba jechać 20 km/h przez długi czas zanim nadarzy się okazja do wyprzedzenia. Na wieczór udaje nam się jednak dojechać do Czelabińska, gdzie robimy małe zakupy na kolacje. Na parkingu przed sklepem w Czelabińsku jak zresztą w każdej innej miejscowości po drodze maluchy wywołują spore zainteresowanie. Ludzie zatrzymują się, oglądają, robią sobie zdjęcia, rozmawiają z nami. W zasadzie każda rozmowa zaczyna się tak samo: „co to za maszyna?”. Aż dziwne że ktoś może nie wiedzieć co to jest maluch! Potem seria pytań, skąd jesteście? gdzie jedziecie? po co tam jedziecie? jaki jest cel waszej podróży? I życzą nam wszystkiego dobrego.”
„Na noc zajeżdżamy pod jezioro za Czelabińskiem i rozbijamy obóz. Rano budzi nas seria potężnych eksplozji. Jak się okazuje okoliczni rybacy wyruszyli na połów i za pomocą dynamitu wykonują swoją robotę. Śniadanko i znów w trasę. Tego dnia podróż przebiegła spokojnie, bez niespodzianek. Mieliśmy krótki postój w mieście Kurgan, gdzie uzupełniliśmy ekwipunek i cały czas kierując się na Omsk mknęliśmy aż do późnego wieczora.
Kilka refleksji na temat dróg w Rosji. Póki co miłe zaskoczenie. Wszyscy nas straszyli i opowiadali straszne historie na temat stanu rosyjskich nawierzchni. Te po których my suniemy są całkiem znośne i niczym nie odbiegają od polskich standardów.
Policja. O pazerności i skorumpowaniu rosyjskiej drogówki krążą legendy. Dużo o tym słyszeliśmy, czytaliśmy i baliśmy się że pewnie spora cześć naszych pieniędzy trafi w ich ręce. Póki co nic z tego się nie potwierdziło. Jeśli nas zatrzymuje jakiś patrol to głównie z ciekawości co to za auta i dokąd jadą. A nawet jeśli przydarzy się małe wykroczenie to jak widać można się obejść również bez płacenia.”
Do usłyszenia z dalszych etapów!